czwartek, 2 lipca 2015

Miguel - Wildheart #NewIn

Trzy dni temu ukazał się trzeci studyjny album Miguela, amerykańskiego wokalisty R&B - Wildheart. Stanowi on w pewien sposób kontynuację poprzedniego albumu, którego nie miałam jeszcze okazji przesłuchać. Wildheart jednak na pewno mnie do tego zachęci!

Trzeba przyznać, że najnowsze dzieło Miguela to kawał fajnego, nowoczesnego R&B - chociaż niektórzy nazywają ten gatunek PBR&B, czyli w przybliżeniu hipster R&B. Na płycie słychać dużo eksperymentów z muzyką elektroniczną czy rockiem. Już otwierający album utwór o paradoksalnym jak na początek płyty tytule a beautiful exit atakuje nas gitarową solówką, której raczej nie spodziewalibyśmy się po piosenkarzu R&B. Dla większości ludzi są to nieco zniewieściali czarnoskórzy piosenkarze o wysokich głosach, zawodzący falsetem o nieszczęśliwej miłości czy pięknej kobiecie, z którą spędzili poprzednią noc. Miguel na pewno będzie miłą odmianą. Czasem żałowałam, że elektroniczne eksperymenty w niektórych piosenkach zagłuszały jego ciekawy wokal.



Album jest bardzo zróżnicowany muzycznie - jak wspomniałam, znajdują się na nim flirty z innymi rodzajami muzyki, a nawet jeśli jest to R&B, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, nieoczywiste aranżacje nadają tej muzyce nowe życie. Można się przyczepić, że teksty nie stoją na najwyższym poziomie (chociaż miłym zaskoczeniem jest utwór what's normal anyway, odnoszący się do alienacji, granic normalności wyznaczanych przez społeczeństwo), ale myślę, że warstwa muzyczna nadrabia. Na płycie znajdziemy kawałki do potańczenia (jak choćby jeden z moich ulubionych utworów o tytule waves), jak i piosenki bardziej refleksyjne, jednak nie przypominające typowych popowych ballad, Ciekawym utworem jest face the sun w duecie z Lennym Kravitzem, odwołujący się do muzyki Kravitza, czy zmysłowe, kołyszące piosenki takie jak the valley lub FLESH.

Lekkie zmieszanie może spowodować okładka albumu, którą zobaczycie poniżej: pół nagi Miguel podtrzymuje nagą kobietę w pozie klęczącej z twarzą przy ziemi, a oboje otoczeni są chmurami, kosmicznym pyłem i zarysami kobiecych nagich sylwetek, Cóż, to dość powszechne u czarnoskórych wykonawców upodmiotowienie kobiety - na szczęście w tekstach na płycie nie jest aż tak rażące, jak u innych wokalistów tworzących w podobnych klimatach. Mimo wszystko płyta na pewno jest warta uwagi, co potwierdza mnóstwo pozytywnych opinii u międzynarodowych krytyków.

7.5/10


Miguel - Wildheart
By Storm, RCA, 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz